Orange Warsaw Festival 2018
Cześć. Pewnie zastanawiacie się czemu pod koniec lipca publikuję wpis apropo wydarzenia, które miało miejsce 1 czerwca. Toż to już prawie dwa miesiące temu. Przyczyna jest prosta. Miałam ambitny plan, żeby poza zdjęciami i tekstem, zamieścić w poście również filmik z fragmentami koncertów. Tak jak zrobiłam to po zeszłorocznym Open'erze (tutaj znajdziecie wpis klik). Jednak tym razem nie było to takie proste. Mam nowy komputer z innym systemem niż wtedy i kompletnie nie potrafię ogarnąć skonwertowania plików do jednego formatu i złączenia tego w sensowną całość (nie wiem co mi odwaliło też, żeby nagrywać filmiki w pionie i poziomie). Może gdybym usiadła do tego na spokojnie, to coś bym w końcu wykombinowała, ale mam też inne rzeczy na głowie, w tym pracę i w końcu zrezygnowałam z tego. Mówi się trudno. Średnio widzę moją karierę montażysty, ale przynajmniej jest trochę zdjęć (jakby to była jakaś nowość Pawłowska).
Ogólnie Orange Warsaw Festival 2018 będzie miał dla mnie szczególne znaczenie. Czemu? Bo nie dość, że to pierwszy OWF na którym byłam, to do tego pojechałam na niego sama. Tak, dosłownie sama. Wpakowałam się w pendolino, w Warszawie odebrała mnie przyjaciółka, u której nocowałam i zostawiłam swoje rzeczy, a później pojechałam na teren festiwalu. Tutaj nasuwa się pytanie, czemu nie znalazłam sobie żadnego towarzystwa. Co prawda o kupnie biletu myślałam już jakoś od zimy, ale koniec końców kupiłam go jakoś z dwa tygodnie przed festiwalem. Czekałam na wypłatę, miałam dylemat czy jechać czy nie i skończyło się na kupowaniu go na ostatnią chwilę. Chciałam iść tylko pierwszego dnia bo zależało mi na koncercie Sama Smitha i Dua Lipy (a już ominął mnie jej koncert w zeszłym roku na Open'erze bo miałam tylko jednodniowy bilet). Wtedy okazało się, że albo jakiś znajomy też jechał sam, ale na drugi dzień, albo ktoś bardzo chciał do mnie dołączyć, jednak nie miał już funduszy na bilet lub inne ograniczenie. Takim sposobem stanęłam przed sporym dylematem: kupować bilet i jechać samemu czy zrezygnować. Część osób mówiła mi, że oni by od razu odpuścili bo nie wyobrażają sobie jechać na takie wydarzenie bez towarzystwa. A część dopingowała "Kupuj i jedź. W najgorszym wypadku, jeśli będziesz się tam źle czuć to po prostu wyjdziesz". Patrząc na te zdjęcia chyba już wiecie co wybrałam.
Czy żałuję? Szczerze? Wcale. Co prawda stresowałam się jak nie wiem. Czy trafię, jak tam będzie, ile wytrzymam. Na festiwal trafiłam sposobem "iść za tłumem", bo pełno było wystrojonych ludzi, których nie dało się nie zauważyć. O dziwo kolejki do zmiany biletów na opaski mimo, że były spore to szły całkiem sprawnie. Teren festiwalu na pewno mniejszy niż ten Open'erowski, ale bardzo mi się podobał. Były strefy z piwem czy innym alkoholem i dyskotekami, osobno wydzielona strefa z foodtruckami, mała scena, główna scena.
Miejsce z foodtruckami było moim zdaniem bardzo klimatyczne. Można było sobie usiąść na trawie i spokojnie zjeść, pogadać. Ludzie raczej wchodzili wokół albo ścieżkami a nie tuż przy siedzących. Do tego to światło!
Obok jedzenia była mała scena, przy której byłam z dwa razy, jednak tylko na chwilę bo jakoś nie była to moja muzyka.
Tego dnia w Warszawie było strasznie gorąco. Także tutaj ogromny plus za spryskiwacz przy bramkach. Można było się ochłodzić (nie wiem ile razy przy tym przeszłam, gdyby nie tłumy na drodze to mogłabym tam tak stać i stać...).
Pierwszy koncert czyli Dua Lipa. Zobaczyć ją na żywo (nawet jeśli się nie stało tuż przy scenie - nie chciałam, żeby mnie podeptali) to serio coś! Jeszcze bardziej ją polubiłam.
Pamiętam, że po już dobrych kilku utworach zeszła ze sceny i stałam taka lekko rozczarowana, że nie zaśpiewała "IDGAF" i wtedy to pojawiło się na telebimach i cały tłum pod sceną oszalał a ona ponownie do nas wyszła.
Tutaj będziecie mogli zobaczyć krótki filmik na moim instagramie, akurat nie kawałek IDGAF ale też utwór Dua Lipy -> klik.
I drugi koncert czyli Sam Smith. Poszłam na niego z czystej ciekawości. Słucham Sama ale do tej pory nie byłam jakąś wielką fanką. Aczkolwiek po tym występie, to wow. Nie sądziłam, że zrobi takie show i tak czysto zaśpiewa na żywo! Po prostu się zakochałam w jego głosie. Do tego był przesympatyczny i po prostu człowiek cały czas się uśmiechał jak głupi.
Łapie także krótki filmik z jego koncertu na moim instagramie klik. Nie bez przyczyny wybrałam właśnie Omen, który jest jednym z moich ulubionych kawałków.
Moje śniadanie następnego dnia, które oczywiście uwieczniłam głównie na instagrama (chociaż już w sumie coraz rzadziej wstawiam tam jedzenie) haha.
Tuż przed pociągiem do Gdańska spotkałam się z Kają, czyli osobą, którą poznałam dzięki pisaniu listów. Nie wiem ile się już znamy (z dwa lata będą...?) i w końcu spotkałyśmy się na żywo i mogłyśmy trochę pogadać. Super jest spotykać ludzi poznanych właśnie dzięki listom czy mailom :)
Podsumowując cieszę się, że zaryzykowałam mimo wielu obaw. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że byłam sama. Mogłam w pełni cieszyć się występami i atmosferą. Owszem, z towarzystwem na pewno byłoby weselej, ale to już mój błąd że nie pomyślałam o tym wcześniej. I tak było super i pojechałabym tak jeszcze raz.
Co najśmieszniejsze, nie jestem osobą, która lubi wychodzić ze swojej strefy komfortu (jak już to robię to raczej małymi kroczkami). Próbuję nowych rzeczy, ale raczej nie rzucam się w związku z tym na głęboką wodę (chociaż robienie zdjęć nowo poznanym ludziom to był dosyć hardcorowy pomysł). Ten wyjazd udowodnił mi, że warto się czasami decydować na takie trochę "szalone" pomysły bo może się okazać, że wcale nie będzie tak strasznie jak myślimy :)
No i warto się też nagradzać za odwagę (właśnie tak tłumaczę sobie wydane pieniądze). W związku z tym wyjazdem oraz faktem iż 1 czerwca to Dzień Dziecka, kupiłam sobie koszulkę z Dua Lipą oraz torbę OWF. Tshirt już się stał moim faworytem i chyba zacznę zbierać takie gadżety z ulubionymi artystami.
2 KOMENTARZE
Muzyka na żywo to coś niesamowitego. Uwielbiam. Na Orange byłam sześć lat temu, na moim pierwszym koncercie Linkin Park, do końca życia nie zapomnę ;)
OdpowiedzUsuńMam to samo z moim pierwszym Open'erem i koncertem The Weeknd. Zdecydowanie ten festiwal będę pamiętać do końca życia :D
Usuń